Naleśniki zdecydowanie należą do ulubionych dań. Przynajmniej u nas, sezonowo to „must have” cotygodniowego menu. Nie może się bez nich obejść piątkowy podwieczorek lub sobotnie śniadanie.
Składniki
- 1 szkl. mleka
- 1 szkl. wody
- 1 jajo
- 4 łyżki oleju
- 1,5 szkl. mąki pszennej, może być pół na pół z mąką jaglaną lub owsianą,
- 2 łyżeczki cukru
- szczypta soli
- + 2 dojrzałe, soczyste pomarańcze.
Mieszamy wszystkie składniki aż uzyskamy gładką masę, bez grudek. Ja najczęściej używam blendera lub miksera. Można też rozbić wszystko trzepaczką. Dobrze jest odstawić ciasto na 10 – 15 minut, będzie wtedy delikatniejsze. W tym przepisie naleśniki powinny być cienkie, więc ciasto nie może być zbyt gęste.
Rozgrzewamy patelnie z kilkoma kroplami oleju i wlewamy pierwszą porcję, rozprowadzając równomiernie. Kiedy brzegi naleśnika zaczną odchodzić od patelni, możemy przerzucić go na drugą stronę.
I teraz absolutnie wspaniały moment. Dotychczas walczyłam z małymi łapkami, które usiłowały podkraść naleśniki prosto z patelni, gorące i bez nadzienia… Aż tu pojawiło się proste rozwiązanie „kwestii podjadania”. A tutaj: zlecam dziatwie wyciśnięcie soku z połowy pomarańczy i polanie złożonych na ćwiartki naleśników. Następnie obieram pozostałe pomarańcze i układam na górze. Posypuję cukrem pudrem i dekoruję kilkoma nitkami pomarańczowej skórki.
Dzieci mają ulubione „gołe” naleśniki. A ja z przyjemnością mogę serwować taką prostotę choćby najwykwintniejszym gościom.